- Stany – za chwilę ruszamy!
- Gdy brak planu przestaje być zaletą
- Chicago. Podróż START!
- W drodze do Jaskini Mamuciej.
- Park Narodowy Mammoth Cave
- Atlanta
- Savannah
- Froryda I: A1A i St. Augustine
- Floryda II: Space Coast
- Srebrzyste źródła w Ocala National Forest
- Polowanie na rakietę
- Północna Floryda – mniej znana, nie mniej piękna
- Nowy Orlean
- Plantacje nad Mississippi
- Teksas – rancza, krowy i kowboje
- Jasknie i nietoperze – Carlsbad Caverns.
- White Sands -śnieżnobiałe wydmy pośród gór
- Nowy Meksyk – dziki zachód, petroglify, Indianie i kosmici
- Drzewa, które widziały dinozaury – Petrified Forest
- Arizona – Sedona czyli lokalne Zakopane
- Wielki Kanion w wielkie święto
- Page – tama, jezioro, kaniony, rzeki.
- Skalne mosty i tajemnicze domy w skałach: Natural Bridges i Mesa Verde
- Moab – jedno miasto, dwa parki: Arches i Canyonlands
- Skalne cuda przy malowniczych drogach 12 i 24
- Bryce Canyon – sam szczyt Grand Escalante
- Zielony Zion
- Skalna sława dla wybranych: The Wave
- Przez ognistą dolinę do ognistych steków: Las Vegas i okolice.
- Death Valley. Tu nawet diabeł nie zagląda.
- Kalifornijski odpoczynek: las i jezioro Hemet.
- Los Angeles – wzgórza, gwiazdy, parki i przygody.
- Big Sur – wielki błękit na zachód od US1
- U stóp prastarych olbrzymów: Sequoia i Kings Canyon
- Yosemite. Wielkie tłumy i wielkie wrażenie.
- San Francisco
- Najwyższe drzewa świata na skraju największego oceanu.
- Bajeczne wybrzeże Oregonu.
- Park narodowy Olympic. Niebo wyścielone mchem.
- Seattle
- Portland
- Słona równina Bonneville
- Park Narodowy Grand Teton
- Yellowstone I: garść informacji praktycznych
- Yellowstone: kraina gejzerów
- Yellowstone II: rzeki, zwierzęta i zepsuta przyczepa
- Nasz ostatni park: Badlands
- Detroit
- Jedną nogą w Kanadzie: Toronto i Niagara
Z Walmartu w Cody postanowiliśmy zboczyć nieco z naszej trasy i pojechać na południe, aby znaleźć się na linii pełnego zaćmienia słońca. Naszym celem była mieścina Thermopolis. Niestety nie udało nam się, zabrakło może 15 minut. Ale byliśmy na tyle blisko, że widzieliśmy zaćmienie i jak na mój gust było całkiem całkowite. Robiło się coraz ciemniej, ale to taka ciemność, jakby ktoś przysłaniał lampę półprzezroczystą szarą zasłonką. I nagle zrobiło się bardzo ciemno. Fenomenalne wrażenie! Udało nam się nawet zrobić kilka zdjęć. Było magicznie.
Devil’s Tower – góra ponad niczym
Wróciliśmy na naszą trasę i dalej jechaliśmy w stronę Devils Tower National Monument. Kilkanaście mil przed nią spaliśmy na rest area przy autostradzie, a z samego rana, o 11, ruszyliśmy oglądać to cudo. Devil’s Tower to wyniosła, samotna skała będąca efektem erozji wietrznej w wysokich górach, wysoki na 70 metrów raj wspinaczkowy. Podobno jest tu dość niebezpiecznie, do tej pory zanotowano 5 wypadków śmiertelnych podczas wspinaczki. W czasach Wielkiego Kryzysu zbudowano tutaj drogi dojazdowe, parking dla zwiedzających oraz budynek muzeum, w którym dzisiaj mieści się siedziba administracji parku i miejsce rejestracji wspinaczy. Nie podjechaliśmy pod samą ścianę – zniechęciły nas ogromne korki. Przejechaliśmy więc tylko obok, fotografując samotną skałę z dystansu. Prezentuje się dość ciekawie. Może gdybyśmy byli wspinaczami, to bardziej by nas zaciekawiła.
Mount Rushmore – prezydenckie głowy
Dalej ruszyliśmy na wschód w kierunku Mount Rushmore, czyli słynnej skały, w której wykute są głowy czterech słynnych prezydentów USA; George’a Waszyngtona, Thomasa Jeffersona, Theodora Roosevelta oraz Abrahama Lincolna. Autor rzeźby, Gutzon Borglum spędził 14 lat kując w twardej granitowej skale. Nie obyło się bez ciężkiego sprzętu i materiałów wybuchowych. Pomagało mu przy tym blisko 400 robotników i rzeźbiarzy, w tym Korczak Ziółkowski, autor pobliskiego pomnika Szalonego Konia. Całość została ukończona w 1941 roku przez syna Borgluma, Lincolna. Sam Borglum zmarł 7 lat wcześniej.
Park narodowy Badlands
Z powodu braku planu nie wyszło nam trochę obmyślenie trasy i nie dojechaliśmy do pomnika Szalonego Konia, znajdującego się jedyna 15 kilometrów na zachód. Jednak dzieci kwękają, my głodni i w sumie to po zwiedzeniu Mount Rushmore i napychaniu brzuchów lokalnymi lodami chyba po prostu zapomnieliśmy, że mieliśmy się tam wrócić i pojechaliśmy dalej. Trochę nam się też już spieszyło, na dziś zaplanowaliśmy jeszcze przejazd przez ostatni na naszej drodze pak narodowy – Badlands. Generalnie gaz do dechy i ciśniemy 90km/h tym naszym zestawem ciężkim jak rakieta, żeby zdążyć na zachód słońca.
Nie napiszemy o tym parku wiele, bo spędziliśmy tutaj może dwie godziny. Park jest piękny, w jednym miejscu podobny troszkę do Bryce, w innym do Petrified Forest, a w jeszcze innym do wielkich równin pod Grand Teton. Bardzo dostojnie prezentuje się w złotych promieniach zachodzącego słońca. Sporo tu też zwierzyny. Widzimy między innymi kozy, elki i przepiękne stado jeleni. Chętnie spędzilibyśmy tutaj więcej czasu, wybrali się na jakiś szlak, niestety musimy jechać dalej. Wyjeżdżamy więc z parku i nocujemy na rest area nieopodal. Kolejnego dnia będziemy długo, długo jechać.